
Gdybym za każdym razem, kiedy to słyszę: „Wiola, Ty to znowu coś studiujesz?” dostawała choć złotówkę – miałabym już dawno opłacony kolejny semestr. A jednak to nie o kolekcjonowanie dyplomów tu chodzi. I nie o brawa. To coś więcej.
Jak powiedział Peter Drucker – mój duchowy mentor od lat:
„W świecie, który zmienia się szybciej niż kiedykolwiek, największym zagrożeniem jest… stanie w miejscu.”
Od finansów po coaching. Od mediacji po innowacje w zdrowiu.
Po ukończeniu studiów licencjackich, jeszcze w trakcie studiów magisterskich, zaczęłam swoją pierwszą podyplomówkę. Studiowałam jednocześnie ekonomię o specjalności rachunkowość i finanse. Potem było zarządzanie. Pracując w urzędzie miałam propozycję lepszej pensji w innym miejscu. Lecz nie przyjęłam jej. Zamiast… wybrałam rozwój osobisty. Chciałam działać, mieć większy wpływ na siebie i swoje losy.
Potem były zasoby ludzkie, mediacje, coaching, doradztwo zawodowe, rynek pracy, fundusze UE, psychologia pozytywna, MBA i dziś: innowacje w ochronie zdrowia.
Czy było łatwo? Nie. Czy było warto? Tak!
Bo jak każdy – też miewam kryzysy i gorsze dni. Wiem, że jestem wymagającym szefem. Nie każdy to lubi. Ale wymagam też dużo od siebie. I wierzę, że aby było lżej, czasem musi być trudniej. Wysiłek zawsze się opłaca.
Nie ukrywam – bardzo cenię otwartość, inicjatywę i zaangażowanie. I – mówiąc wprost – nie znoszę lenistwa.
Bo wiedza to nie obowiązek. To warunek.
Zarządzanie szpitalem to nie tylko liczby i procedury. To także emocje. Konflikty. Kryzysy. Ludzie.
Podjęłam temat automatyzacji procesów w szpitalu. To duże wyzwanie, zauważane już w całej Polsce. Muszę przyznać, że zarządzanie procesowe było jednym z najtrudniejszych przedmiotów na MBA.
Pamiętam, jak czasem ze łzami w oczach walczyłam z systemem Adonis, rysując skomplikowane diagramy. Ale lubię podejmować takie rękawice. Lubię próbować nowych rozwiązań, bo wiem, że dzięki temu mogę realnie odciążyć zespół – ułatwić pracę zarówno personelowi medycznemu, jak i administracyjnemu.
Wierzę, że lider nie musi wiedzieć wszystkiego. Ale musi tworzyć warunki, by zespół mógł się rozwijać. Eksperymentować. Uczyć się. I działać.
Dla mnie zarządzanie to nie tylko struktura. To przede wszystkim emocje i wartości.
Jako radna olsztyńska też działam w oparciu o wartości. Wiem, że polityka i wartości czasem brzmią jak antonimy – ale właśnie dlatego tak ważne jest, by o nich nie zapominać.
Z szacunku do ludzi, z którymi pracuję – chcę być wsparciem, partnerem, czasem wymagającym „rodzicem”, który daje poczucie bezpieczeństwa, ale też motywuje i inspiruje.
Bo jestem przekonana, że inteligencja emocjonalna to dziś najważniejsza kompetencja lidera. A sprawiedliwość – to najważniejsza wartość.
Dziś uczę się, by móc działać jeszcze skuteczniej. Ale zawsze – z tą samą motywacją: człowiek jest kluczem i priorytetem. I wiem, że tylko z innymi i wśród innych porażki bolą mniej, a sukcesy mają najsłodszy smak!