
Często wydaje się nam, że to inni odpowiadają za atmosferę: przełożeni, współpracownicy, okoliczności. Że dopiero gdy ktoś zmieni swoje zachowanie, nam będzie łatwiej i lepiej. Tymczasem najprostsza i najbardziej transformująca zasada brzmi:
„Zamiast pytać, kto zawinił, zadaj sobie pytanie: co ja mogę zrobić, żeby tę sytuację poprawić?”
To trochę jak ze słynnym bon motem prezydenta Johna F. Kennedy’ego:
„Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie. Pytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju.”
W pracy działa dokładnie ta sama zasada – nie pytaj, co inni powinni zmienić, ale co ty możesz zrobić, by atmosfera była lepsza.
Nie mamy wpływu na reakcje wszystkich dookoła. Ale mamy wpływ na siebie – na słowa, ton głosu, na to, czy słuchamy z uwagą i szacunkiem, czy dopytujemy, by właściwie zrozumieć.
Jeśli każdy z nas weźmie odpowiedzialność za choćby mały fragment relacji – całość zacznie się zmieniać szybciej, niż się spodziewamy.
Budowanie dobrego zespołu nie polega na tym, że wszyscy są idealni. Polega na tym, że każdy bierze odpowiedzialność za swoje podejście.
Dlatego to pytanie skłania do głębszej refleksji. Do odkrycia, że to właśnie empatia i świadomość siebie są kluczem do współpracy, do atmosfery w pracy, a w konsekwencji – do jakości tego, co razem tworzymy.
Bo zmiana zawsze zaczyna się od pytania:
Co ja mogę zrobić, żeby tę sytuację poprawić?
To zdanie to proste, może nawet prostolinijne, ale jednocześnie potężne narzędzie budowania silnego zespołu i dobrych relacji. A to jest potrzebne człowiekowi z natury. Nie tylko w pracy.