
Bo szpital to nie tylko nasi wspaniali lekarze, cudowne pielęgniarki, fachowi fizjoterapeuci czy uprzejme rejestratorki.
Szpital to musi być zgrana drużyna. W dużej części ukryta za drzwiami pracowni.
W piłce nożnej czasem linia obrony bywa mniej spektakularna, rzadziej bryluje.
Ale czy bez niej istnieliby wielbieni przez tłumy łowcy bramek?
Farmaceuci. Diagności. Technicy, ratownicy, dietetycy, asystentki medyczne, opiekunowie medyczni. Niezwykle ważna administracja.
Rzadko są w świetle reflektorów, ale bez nich nic by nie zadziałało.
W ubiegłym tygodniu swój dzień świętowali m.in. farmaceuci i opiekunowie medyczni. U nas każdy taki dzień to okazja, by powiedzieć: widzimy Was. Doceniamy. Dziękujemy.
Diagności nie mogą się pomylić. W probówce jest czyjeś życie. Farmaceuci przygotowują drogie, często jedyne w leczeniu leki dla pacjentów onkologicznych. Robią to precyzyjnie – w ciszy i skupieniu.
To samo nasi fachowcy – cały pion administracyjny i techniczny. Kto dba, by były wszystkie materiały? By było bezpiecznie? By podpisane były umowy, spełnione formalności, dostępny tlen? By grzało? By działało? Hydraulicy, elektrycy, pracownicy gospodarczy. Nie błyszczą. Jednak to oni trzymają ten gmach w pionie.
Nie o wszystkich dziś powiem. Ale chcę powiedzieć zwłaszcza o tych, których najczęściej nie widać.
To nie są „pomocnicy”. To fachowcy. Wyszkoleni. Zaangażowani. Gotowi do działania – także w nocy i święta.
W szpitalu nie ma ludzi „z drugiego planu”. Tu każdy jest współautorem naszego zdrowia.
Dziękuję. I mam nadzieję, że ten wpis przeczytają też pacjenci.
Bo jeśli kiedyś zostaniecie w sali sami, z badaniem, czekając na wynik – to wiedzcie jedno: ktoś, kogo nie widzicie, właśnie może ratować Wasze życie.