Wianki, które uczą pokory

Są takie chwile, które ładują człowieka lepiej niż najmocniejsza kawa. Chwile, które przypominają o tym co w życiu najcenniejsze. Dla mnie jedną z nich był powrót do miejsca, od którego zaczęło się wszystko, co ważne i wartościowe w moim życiu.

Myślałam, że wystarczy krótki post na Facebooku. Ale nie wystarczył. Emocje wygrały, więc rozwijam myśl tutaj. Bo Snopki zasługują na więcej niż kilka zdań w „socjalach”.

Snopki. Moja rodzinna wieś. 510 lat historii. I morze emocji.

Z pozoru zwykłe popołudnie: śpiewy, śmiech, rozmowy z sąsiadami, których znam „od zawsze”. Albo przynajmniej od czasów kompotu w słoikach i dzwonków w podstawówce.

Ale dla mnie to było coś więcej – jak zastrzyk czystej, życiowej energii. Bo te rozmowy, szczere, bez filtra, przypomniały mi, po co to wszystko.

Bo nieważne, dokąd zaprowadzi Cię życie. Zawsze niesiesz w sobie wspomnienia-relikwie. Dla mnie to zapach łąki o poranku, smak malin z krzaka i widok malw przed domem Mamy. Tego nie da się wyprzeć. I nie warto.

To nie sentymentalizm. To chłodna refleksja. Korzenie nie są po to, żeby Cię zatrzymać. Są po to, żeby dać Ci siłę. Z korzeniami idziesz dalej pewnie, stabilnie, w zgodzie ze sobą. Bez nich wszystko się chwieje.

W Snopkach poczułam wdzięczność. Radość. Dumę. I przemyślenia, jakich nie daje żaden coaching. A te wianki z żyta, maków i wstążek? Serio, mogłyby spokojnie podbić niejeden wybieg modowy.

Wracam do Was tym wpisem z wdzięcznością. I z przekonaniem, że warto wracać do miejsc, do ludzi i wartości. Choćby na chwilę. Bo to właśnie te chwile wytyczają nam właściwy azymut na burzliwym morzu codzienności.

Ta strona używa plików cookies.
Polityka ciasteczek
Informacje o cookies
AKCEPTUJĘ