Zanim zmienisz świat, odważ się ruszyć z miejsca. Bo każda wielka zmiana zaczyna się od jednej decyzji!

Czasami wystarczy chwila spokoju, kilka przeczytanych stron i śpiew ptaków za oknem, żeby poukładać w głowie to, co naprawdę ważne. A może właśnie dlatego lubię takie momenty. Bo polityka – ta prawdziwa, ludzka – nie zaczyna się od wielkich słów, tylko od prostego pytania: co mogę zrobić dobrego, tu i teraz?

Ten wpis powstaje podczas krótkiego urlopu. Łapię oddech nad lazurowym morzem, z kubkiem kawy w ręku, sześcioma książkami [z których przeczytam pewnie trzy 😅] i głową pełną myśli. Nie o wielkiej polityce, ale o tej, która ma znaczenie. Bo naprawdę wierzę, że największą innowacją, jaką dziś możemy sobie i światu zaoferować, jest… otwartość.

Odwaga wychodzenia poza schematy

Nasze pokolenie nie miało łatwo. Ile razy słyszeliśmy: „Nie dotykaj”, „uważaj”, „nie podchodź”, „zjedz wszystko z talerza”, „nie mazgaj się”, „nie bądź dzieckiem”…? Uczyliśmy się życia na zasadzie: nie wychodź poza linię! A przecież to właśnie „wychodzenie poza linię” czy jak to się dziś modnie mawia: „out of the box” rozwija najbardziej.

I dziś, kiedy patrzę na młodych ludzi, widzę, że nie możemy powielać tych starych schematów. Bo świat się zmienił. I my musimy się zmieniać z nim. 

Satysf…Akcja!

Uwielbiam to słowo: satysfakcja. Już wiecie, dlaczego. Bo kończy się na „akcja”. To przypomnienie, że nic się samo nie zrobi. Sukces nie przychodzi od siedzenia i czekania. Sukces to 10 procent pomysłu i może talentu a 90 procent potu. No ale ile radości, kiedy „się uda”!

I dlatego pracujemy nad kolejnym projektem. Z gronem wspaniałych ludzi wokół mnie i wiarą w sukces.

Mark Twain wiedział, co mówi

Ostatnio wróciłam do Marka Twaina. Uwielbiam jego styl, ironię, bystrość. Ale to jedno zdanie zapisałam sobie w notatniku i podkreśliłam trzy razy:

„By posuwać się naprzód, trzeba najpierw wyruszyć. By wyruszyć – rozłożyć zadanie na małe kroki. I zacząć od pierwszego.”

Taka właśnie jest myśl przewodnia mojego działania – w polityce, w pracy, w życiu.

Pisanie to też działanie

Wbrew pozorom – pisanie bloga to nie fanaberia. To dla mnie sposób, by się zatrzymać. Zebrać myśli. I – mam nadzieję – dać komuś impuls, odrobinę otuchy albo po prostu dobry cytat na lodówkę. Bo wierzę, że słowa mogą mieć moc. A jeśli z nich wyniknie jakaś „satysfakcja!”, to tym lepiej!

Zabrałam na urlop sześć książek. Nie, nie przeczytam wszystkich. Ale może trzy? I może te trzy dadzą mi więcej niż tysiąc maili w tygodniu. Bo czasem, żeby iść do przodu, trzeba usiąść na chwilę – i w tej pozycji świadomie wytrzymać, co paradoksalnie wcale nie jest takie łatwe…Ściskam Was mocno z miejsca, gdzie nie trzeba Wi-Fi, żeby złapać dobre połączenie… ze sobą!

Wasza Wiola 🎀

“Jeśli chcesz zajść daleko, musisz myśleć szeroko. Nawet jeśli początkowo nikt cię nie rozumie”.

Kiedy w Katowicach zbiera się 18 tysięcy ludzi, by rozmawiać o przyszłości Europy – to wiem jedno: nie może tam zabraknąć głosu polskich szpitali.

Miałam zaszczyt reprezentować Warmińsko-Mazurskie Centrum Chorób Płuc podczas panelu „Innowacje w zdrowiu” na XVII Europejskim Kongresie Gospodarczym. 

Tematy? Kluczowe dla nas wszystkich: sztuczna inteligencja w medycynie, Europejska Przestrzeń Danych Zdrowotnych, refundacja cyfrowych wyrobów medycznych oraz praktyczne wdrażanie technologii w szpitalach.

Debata była niezwykle ciekawa, bo… unaoczniła wiele problemów. Bo spójrzmy: innowacje to brzmi dumnie, tak, hm…, nowocześnie. Ale innowacje to nie tylko sprzęt, algorytmy, gadżety, „bajery” i futurystyczne wizje. To także – a może przede wszystkim – zmiana kultury zarządzania w szpitalach. 

Dziś najbardziej potrzebujemy rozwiązań, które nie tylko leczą, ale ułatwiają życie pacjentom i pracownikom: wirtualnych asystentów, automatyzacji procesów, wsparcia konsultacji specjalistycznych w mniejszych ośrodkach.

W wypowiedzi na panelu podkreśliłam, że Polska ma potencjał, ale kuleje u nas wiedza proceduralna i finansowanie innowacji miękkich. Wdrażanie nowości jest zbyt wolne, brakuje systemowej tolerancji na próby i błędy. Innowacja bez ryzyka? Nie istnieje.

Wspomniałam też, że nie możemy zapominać o profilaktyce. W naszym szpitalu realizujemy program badań przesiewowych płuc. I widzimy na co dzień, jak wielką różnicę robi wczesna diagnostyka!

Jeden z panelistów zapytał: Co jest motorem innowacji? Odpowiedziałam: problemy są motorem, ale to marzenia zmieniają świat.

Jak powiedział w jednym z wywiadów Jeff Bezos: „Nauczyłem się jednej rzeczy. Jeśli chcesz zajść daleko, musisz myśleć szeroko. Nawet jeśli początkowo nikt cię nie rozumie”. 

Dziękuję organizatorom za zaproszenie, a mojemu zespołowi z WMCCP za to, że miałam o czym mówić, stojąc na tak prestiżowej scenie dziejowych przemian. 

To zaszczyt być częścią tego procesu.

A Europa? Europa szuka kierunku. Na szczęście – my również go wytyczamy!

Zatrzymaj się. Posłuchaj ptaków. I siebie.

Pamiętacie, jak pisałam Wam, że rozwój to nie luksus, tylko suma małych codziennych decyzji?

I tak oto, wieczorem, zrobiłam sobie chwilę przerwy, wyłączyłam powiadomienia w telefonie, zaparzyłam herbatę… i sięgnęłam po kilka artykułów o medycynie holistycznej. 

Po angielsku. Bo przecież jeśli się rozwijać, to podwójnie – i mentalnie, i lingwistycznie.

Trochę przypadkiem trafiłam na coś, co mnie zachwyciło i… totalnie uspokoiło.

Nature sound therapy. Sound healing. Ekoterapia dźwiękowa.

Czyli coś, co w Polsce coraz częściej nazywamy poetycko: kąpielą w dźwiękach natury.

Ale to nie metafora. To realna, przebadana metoda terapeutyczna.

Szum drzew.

Śpiew ptaków.

Cichy szmer wody.

O paradoksie! Dźwięki, które kiedyś były tłem codzienności, dziś stają się formą leczenia.

I tu odkryłam coś nowego: ornitoterapia, zwana też ptakoterapią.

Tak, dobrze czytacie. Już samo słuchanie ptaków, próba rozpoznania ich głosów, kierunku, z którego dochodzą – to forma terapii.

Dźwięki wydawane przez ptaki mają bezpośredni, korzystny wpływ na nasze samopoczucie i pracę mózgu.

Zamknij oczy. Posłuchaj. To też jest leczenie. Są na to badania naukowe!

Zainspirowana tą lekturą (którą czytam dalej, więc spodziewajcie się więcej!) od razu pomyślałam o tym, co robimy w naszym Warmińsko-Mazurskim Centrum Chorób Płuc.

Już za chwilę ruszamy z kolejną edycją programu holistycznej opieki nad pacjentem – dzięki wsparciu Samorządu Województwa (za co wielkie dzięki!).

Nie, to nie jest nowy trend – fanaberia z Instagrama.

Już Hipokrates mówił, że człowiek to więcej niż ciało.

Dlatego uruchamiamy zajęcia z lasoterapiitechnik radzenia sobie ze stresemjogi śmiechu.

I dlatego uczymy naszych pacjentów… jak oddychać.

To kontynuacja drogi, w którą naprawdę wierzę.

W projekcie oferujemy m.in. lasoterapiętechniki redukcji stresujogę śmiechu.

I tak – planujemy również kąpiele w dźwiękach natury i ornitoterapię.

Bo badania nie pozostawiają wątpliwości: pacjenci, którzy potrafią radzić sobie ze stresem, zdrowieją szybciej.

A żeby sobie radzić skutecznie, warto też pomóc sobie… nauką oddychania.

Technika 4–7–8. Cztery sekundy wdechu, siedem zatrzymania, osiem wydechu.

Spróbujcie teraz. Tak. Naprawdę. To działa. Ja to praktykuję. I nasi pacjenci też będą wspierali swoją drogę do zdrowia tą formą walki ze stresem, jaki niesie choroba.

Wielu z Was pyta, jak ja radzę sobie ze stresem. A przyznaję, bywa go w nadmiarze.

Odpowiedź nie zawsze jest prosta, ale zaczyna się od tego, by żyć wolniej — choć przez chwilę.

Zjeść wolniej. Oddychać wolniej. Usiąść. Zamknąć oczy. I być.

Nie dla świata — dla siebie.

Zbliżają się Święta Wielkanocne. Czas odradzania. Spokoju. Nadziei.

Dlatego dziś chcę Wam życzyć właśnie tego:

Ciszy, w której usłyszycie siebie.

Oddechu, który koi.

Dobrych myśli — i ludzi, którzy dają Wam siłę.

Wiary, że nie wszystko trzeba mieć pod kontrolą, żeby było dobrze.

Niech to będzie czas lekkościżycia w rytmie, który służy.

Niech to będą Święta uważnepełne dobrej energii.

Zadbajcie o siebie. Oddychajcie. I rozwijajcie się – po swojemu.

po świętach wracam do Was – z nową energią i… spokojniejszym oddechem! 🌼

Wiola 🎀

Innowacja? Tak. Ale bez człowieka ani rusz!

Wzięłam ostatnio udział w panelu „Szpitale nowej generacji” podczas MCSC Impact Day 2025. Wiecie, taka konferencja, na której padają ważne słowa, pojawiają się slajdy z gradientem i wszyscy zgodnie kiwają głowami. Ale ja – jak zwykle – postanowiłam powiedzieć coś bardziej „naprawdę”. Coś, co nie kończy się w PowerPoincie, ale zostanie z nami na długo.

Powiedziałam to głośno: Innowacja bez empatii nie uzdrowi systemu.

I to nie jest pusty slogan – to moja filozofia działania.

Bo choć w ochronie zdrowia kochamy nowinki – sztuczną inteligencję, automatyzację, cyfrowe rejestratorki, elektroniczne systemy i wszelkie cudowne skróty – to nadal człowiek pozostaje sednem tej opowieści.

WMCCP od dawna wdrażamy nowe technologie. Mamy BOT-a, który rejestruje pacjentów szybciej niż najszybsza rejestratorka. Ale tu nie chodzi o tempo. Chodzi o sens.

Bo dobrostan zespołu i jakość opieki to dwie strony tej samej monety. I ta moneta nie jest tokenem blockchainowym, tylko realnym doświadczeniem pracy i leczenia.

Automatyzacja procesów? Oczywiście.

Ale po to, by ludzie mogli robić to, co mają najcenniejsze: być z drugim człowiekiem – słuchać, wspierać, reagować, leczyć.

W trakcie panelu mówiłam wprost: wdrażanie innowacji to nie tylko software. To przede wszystkim soft skills.

Najczęstszą przyczyną nieudanych wdrożeń nie jest technologia. To czynnik ludzki – opór, brak przygotowania, lęk. I komunikacja, która czasem kuleje bardziej niż (szeptem!) nasz system finansowania.

Z tym mierzyliśmy się również podczas wdrażania wirtualnej rejestratorki.

Ten proces trwał aż rok… Popełniliśmy błędy. Ja też – nie zadbałam o odpowiednie przeszkolenie zespołu. Ale najważniejsze jest wyciąganie wniosków.

I właśnie dlatego dziś – wdrażając automatyzację procesów – tych błędów już nie popełniamy.

Od zawsze inspirują mnie: Kaizenfilozofia Toyotystrategia błękitnego oceanu.

Ale dziś dodaję do tego jedną myśl, którą powinniśmy oprawić w ramkę w każdej dyrektorskiej sali spotkań:

„Digital health doesn’t work without people health.”

Czyli: żadna technologia nie zadziała, jeśli nie zadbamy o ludzi – ich kompetencje, emocje i potrzeby.

Dlatego mówię to jasno: szkolenia miękkie to nie fanaberia, to infrastruktura XXI wieku.

Chcesz mieć sprawny system? Zacznij od szkolenia z komunikacji.

I uczmy się wszyscy. Nie tylko na kursach (choć na nie wiecznie brakuje środków), ale też słuchając podcastów w drodze do pracy czy czytając książkę w weekendowy poranek. Bo komunikacja to podstawa w każdej dziedzinie życia.

Najlepiej zacząć od siebie. Tak, brzmi miękko. Ale to właśnie miękkie kompetencje będą twardą walutą przyszłości.

W moim przekonaniu jednostki ochrony zdrowia, które nie chcą zostać w tyle, powinny zatrzymać się na chwilę przy jednym ważnym pytaniu: Nie chodzi już o to, czy wdrażać innowacje. Tylko kiedy i jak robić to z głową?

I właśnie o tym mówiłam w trakcie panelu.

O tym jest także moja misja publiczna.

I o tym jest też ten blog!

Foto: https://www.facebook.com/MCSCHLI

UROCZO ZADZIORNA, ALE Z MISJĄ. Czyli po co mi dziesiąte studia podyplomowe?

Gdybym za każdym razem, kiedy to słyszę: „Wiola, Ty to znowu coś studiujesz?” dostawała choć złotówkę – miałabym już dawno opłacony kolejny semestr. A jednak to nie o kolekcjonowanie dyplomów tu chodzi. I nie o brawa. To coś więcej.

Jak powiedział Peter Drucker – mój duchowy mentor od lat:

„W świecie, który zmienia się szybciej niż kiedykolwiek, największym zagrożeniem jest… stanie w miejscu.”

Od finansów po coaching. Od mediacji po innowacje w zdrowiu.

Po ukończeniu studiów licencjackich, jeszcze w trakcie studiów magisterskich, zaczęłam swoją pierwszą podyplomówkę. Studiowałam jednocześnie ekonomię o specjalności rachunkowość i finanse. Potem było zarządzanie. Pracując w urzędzie miałam propozycję lepszej pensji w innym miejscu. Lecz nie przyjęłam jej. Zamiast… wybrałam rozwój osobisty. Chciałam działać, mieć większy wpływ na siebie i swoje losy.

Potem były zasoby ludzkie, mediacje, coaching, doradztwo zawodowe, rynek pracy, fundusze UE, psychologia pozytywna, MBA i dziś: innowacje w ochronie zdrowia.

Czy było łatwo? Nie. Czy było warto? Tak!

Bo jak każdy – też miewam kryzysy i gorsze dni. Wiem, że jestem wymagającym szefem. Nie każdy to lubi. Ale wymagam też dużo od siebie. I wierzę, że aby było lżej, czasem musi być trudniej. Wysiłek zawsze się opłaca.

Nie ukrywam – bardzo cenię otwartość, inicjatywę i zaangażowanie. I – mówiąc wprost – nie znoszę lenistwa.

Bo wiedza to nie obowiązek. To warunek.

Zarządzanie szpitalem to nie tylko liczby i procedury. To także emocje. Konflikty. Kryzysy. Ludzie.

Podjęłam temat automatyzacji procesów w szpitalu. To duże wyzwanie, zauważane już w całej Polsce. Muszę przyznać, że zarządzanie procesowe było jednym z najtrudniejszych przedmiotów na MBA.

Pamiętam, jak czasem ze łzami w oczach walczyłam z systemem Adonis, rysując skomplikowane diagramy. Ale lubię podejmować takie rękawice. Lubię próbować nowych rozwiązań, bo wiem, że dzięki temu mogę realnie odciążyć zespół – ułatwić pracę zarówno personelowi medycznemu, jak i administracyjnemu.

Wierzę, że lider nie musi wiedzieć wszystkiego. Ale musi tworzyć warunki, by zespół mógł się rozwijać. Eksperymentować. Uczyć się. I działać.

Dla mnie zarządzanie to nie tylko struktura. To przede wszystkim emocje i wartości.

Jako radna olsztyńska też działam w oparciu o wartości. Wiem, że polityka i wartości czasem brzmią jak antonimy – ale właśnie dlatego tak ważne jest, by o nich nie zapominać.

szacunku do ludzi, z którymi pracuję – chcę być wsparciem, partnerem, czasem wymagającym „rodzicem”, który daje poczucie bezpieczeństwa, ale też motywuje i inspiruje.

Bo jestem przekonana, że inteligencja emocjonalna to dziś najważniejsza kompetencja lidera. A sprawiedliwość – to najważniejsza wartość.

Dziś uczę się, by móc działać jeszcze skuteczniej. Ale zawsze – z tą samą motywacją: człowiek jest kluczem i priorytetem. I wiem, że tylko z innymi i wśród innych porażki bolą mniej, a sukcesy mają najsłodszy smak! 

Zatrzymajmy czas?

Dziś – pierwszy dzień po zmianie czasu. Czy śpimy krócej? Jak to świetnie ujęli panowie z Ani Mru-Mru w kultowym już skeczu: „To też zależy, kto się o której położył!”

Ale powiedzcie sami: czy w XXI wieku przestawianie zegarków ma jeszcze jakikolwiek sens?

Kiedyś miało.

Zmiana czasu była wymyślona dla świata fabryk, przemysłowych rytmów i oszczędzania świeczek, a później prądu.

W epoce pary i żarówek – miało to uzasadnienie.

A dziś? Gdy nasze telefony same wiedzą, która godzina w Los Angeles, a lampki LED-owe zużywają mniej energii przez cały dzień niż upieczenie tosta – czy ten zwyczaj nie jest po prostu anachronizmem?

Bo choć kalendarz mówi „wiosna”, to nasz wewnętrzny zegar często mówi coś zupełnie innego.

Rozregulowany rytm snu, zmęczenie u dzieci, zdezorientowani seniorzy, spóźnione pociągi, poplątane kalendarze…

A przecież są rzeczy, których nie da się przestawić jednym kliknięciem.

Takie jak rytm lasu.

Dziś usiadłam na miękkiej ściółce. Nie w biegu. Nie w pośpiechu.

Obok – pierwszy wiosenny śmiałek, przebijający się przez warstwę liści.

Jeszcze nie kolorowy. Jeszcze nie spektakularny. Ale już tu.

Jakby chciał powiedzieć: „Nie śpieszcie się. Życie i tak się zaczyna.”

Las nie krzyczy. Nie pędzi.

Las nie zmienia czasu. Zmienia się w swoim tempie.

I może warto się zatrzymać? Może nie wszystko trzeba przestawiać?

Może zamiast kolejnej zmiany czasu, potrzebujemy… więcej czucia, mniej kalkulowania?

Co o tym myślicie?

Zostawić zmianę czasu? Zlikwidować? A może… wprowadzić czas leśny – taki, który w niedzielę płynie wolniej?

Życzę Wam dobrej niedzieli.

Ze sobą. Z bliskimi.

Takiej, której się nie goni.

Takiej, która po prostu jest.


Czy Europa zrozumie znaczenie Warmii i Mazur?

Warmia i Mazury to nie jest punkt, na którym Europa się kończy. Wręcz przeciwnie – tutaj, w zielonej krainie jezior, lasów i ciszy, Europa właśnie się zaczyna. I właśnie dlatego spotkaliśmy się dzisiaj w Olsztynie, by wspólnie przypomnieć całej Unii Europejskiej, że jej wschodnia granica to nie tylko cienka linia na mapie. To codzienność ponad miliona mieszkańców naszego regionu, żyjących w cieniu geopolitycznych napięć i ogromnych wyzwań.

Razem z europosłem Jackiem Protasem, samorządowcami i ekspertami dyskutowaliśmy o tym, co znaczy dziś być wschodnią bramą Europy. Wyobraźcie sobie: Warmia i Mazury mają aż 210 km granicy z Rosją. To odległość większa niż droga z Olsztyna do Warszawy! To nie jest wirtualna kreska na mapie.

Dlatego podpisaliśmy dziś wyjątkową petycję do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Apelujemy o stworzenie specjalnego funduszu wsparcia dla regionów, które każdego dnia odczuwają na własnej skórze konsekwencje wojny na Ukrainie oraz niestabilnej sytuacji przy granicy z Rosją i Białorusią.

Przedstawiliśmy także raport #RegioSilience, który jasno pokazuje, że życie na pograniczu to nie tylko piękne widoki, ale także potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa, stabilności gospodarczej i społecznej odporności.

Bo Europa to przecież nie tylko Paryż, Bruksela czy Berlin – to także Olecko, Braniewo, Bartoszyce i Gołdap. Każde z tych miejsc zasługuje na takie samo wsparcie i uwagę, jak europejskie stolice.

Ciekawostka? Warmia i Mazury zajmują ponad 24 tys. km² – to obszar większy niż cała Słowenia czy Izrael! Nie pozwólmy, by tak duży region był tylko marginesem europejskiej świadomości.

Dlatego dzisiaj mówimy głośno: Europa zaczyna się na Warmii i Mazurach. Niech ten głos będzie słyszalny od Brukseli po Lizbonę, od Tallinna po Madryt. Nie prosimy o pomoc – domagamy się solidarności.

Dziękuję wszystkim samorządowcom, ekspertom i mieszkańcom regionu, którzy swoim głosem wzmacniają nasze stanowisko.

Europo, jeśli nas słyszysz, potwierdź, że nas rozumiesz!

foto: źródło własne / AI

Olsztyn założył kolorowe skarpetki! Bo różnorodność jest piękna!

Zatrzymaj się na chwilę… i przeczytaj coś naprawdę ważnego.

21 marca, w pierwszy dzień wiosny, świętowaliśmy coś więcej niż tylko powitanie wiosny. To Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Ta data nie jest przypadkowa. Symbolicznie odnosi się do dodatkowego, trzeciego chromosomu w 21. parze. Ten maleńki szczegół genetyczny zmienia życie tysięcy osób na całym świecie.

Ale dzisiaj nie o genetyce, a o sercu.

Bo serce Olsztyna bije mocniej!

Już 12 kwietnia (sobota) w Olsztynie, przy ul. Leśnej 2, Centrum Rehabilitacji „Niebieski Hamak” szykuje coś wyjątkowego: bezpłatne konsultacje dla dzieci, dorosłych z Zespołem Downa oraz ich rodzin. To będzie niezwykły dzień wypełniony akceptacją, zrozumieniem i ciepłem, którego wciąż brakuje wielu osobom.

Tu nie chodzi o zwykłe spotkanie. To będzie spotkanie, które może zmienić życie – dać wsparcie, dodać odwagi, rozjaśnić dzień.

Ogromne brawa dla dr Agnieszki Biernackiej oraz zespołu Niebieskiego Hamaka! To ludzie, którzy nie boją się kochać mocno i działać odważnie. Którzy każdego dnia dowodzą pięknie, że dobro mnoży się szybciej wtedy, kiedy się je dzieli.

A teraz uwaga – musisz to wiedzieć!

Zespół Downa nie jest chorobą. Jest wrodzoną wadą genetyczną. Nie można się nią zarazić, a osoby z ZD nie potrzebują współczucia – potrzebują akceptacji, szacunku i możliwości pokazania, że świat jest piękniejszy, kiedy otwieramy serca.

Kolorowe skarpetki, które są symbolem dzisiejszego dnia, przypominają o tym, jak ważne jest przyjęcie różnorodności. Bo czy życie nie jest piękniejsze, kiedy różnimy się od siebie?

Słowa mają wielką moc…

„Jestem osobą. Nie jestem downem. Mam Zespół Downa. Widzisz różnicę?” Te słowa powinien usłyszeć cały świat. Bo to, jak mówimy o ludziach, wpływa na to, jak ich traktujemy.

Czy jesteś gotów otworzyć serce?

Udostępnij ten artykuł. Być może ktoś z Twoich bliskich lub sąsiadów właśnie teraz potrzebuje tej informacji.

Lub po prostu zapisz się: sekretariat@niebieskihamak.pl

„Warto oddać serce, by w zamian otrzymać je sto razy większe. Warto obdarzyć miłością, by poczuć miłość nieznającą granic. Warto poświęcić wszystko, całe swoje życie, by miało ono sens.”

Do zobaczenia 12 kwietnia w Niebieskim Hamaku!

Zdjęcie: www.gov.pl/web/psse-kamien-pomorski

 Radni, deszcz i pełne worki śmieci, czyli jak sprzątaliśmy Łynostradę (i dlaczego zmieni to Olsztyn)!

Znacie to powiedzenie, że deszcz na początku drogi to znak sukcesu? My z Robertem Szewczykiem – Prezydentem Olsztyna – wzięliśmy je dzisiaj całkiem na serio!

Deszcz? Radni się nie topią!

Punkt 12.00 – ruszamy z Mostu Jana na Łynostradę, jedno z najpiękniejszych miejsc w Olsztynie. Niektórzy mówili: „Radni sprzątają pod publiczkę”. Ale czy ktoś, kto sprząta w deszczu, robi to dla poklasku? Powiem wam coś szczerze: jeśli robienie czegoś dla miasta miałoby być na pokaz, niech jak najwięcej osób robi właśnie taki „pokaz”!

Ledwie ruszyliśmy, pogoda zaczęła testować nasze zamiary. Lekko pokropiło, ale od razu przypomniała mi się historia Henry’ego Forda. Kiedy zapytano go, jak osiągnąć sukces, odpowiedział krótko: „Jeśli stoisz w deszczu wystarczająco długo, w końcu przestanie padać”. I wiecie co? Po 10 minutach przestało, a zza chmur wyjrzało słońce, jakby chciało nam powiedzieć: „No dobra, sprawdziłem waszą wytrwałość. Macie (zielone) światło!”

Lider z workiem w dłoni, czyli „Robert, jak to Robert!”

Co zrobił Robert Szewczyk, gdy tylko pojawił się nad Łyną? Bez zbędnych słów, przemówień i selfie na Insta ruszył prosto w gęste krzaki nad stromym brzegiem. Ślisko, stromo, niezbyt wygodnie. Lider? Pewnie powinien stać obok, instruować? Nic z tych rzeczy! To jest właśnie Robert – naturalny, prostolinijny człowiek, który nie każe innym zrobić czegoś, czego sam by nie zrobił. I za to właśnie ludzie go cenią.

A ja? Zawahałam się sekundę, ale pomyślałam – „Idę za nim!”. Ostatecznie, lider to nie ten, kto krzyczy „naprzód”, ale ten, za kim się idzie z przekonaniem.

Pełne worki, pełne serca – czyli dlaczego takie akcje mają sens?

Po kilkunastu minutach oboje mieliśmy pełne worki śmieci. I to nie tylko symboliczny gest – to konkretne efekty. Ale celem nie było jednorazowe posprzątanie miasta. Olsztyn zasługuje, byśmy o niego dbali codziennie. My, mieszkańcy, musimy sobie uświadomić jedną rzecz: dbałość o otoczenie zaczyna się od naszego własnego podwórka.

Ktoś powie – „jedna akcja niczego nie zmieni”. A ja mówię: „Wszystko zaczyna się od pierwszego kroku”. Czy wiecie, że pierwsze ekologiczne ruchy społeczne w Polsce zaczynały się właśnie od takich prostych akcji sprzątania lasów i rzek? W latach 90-tych w USA powstało nawet powiedzenie: „Nie myśl globalnie, zacznij lokalnie”. Brzmi banalnie? Być może, ale działa!

Olsztyn – dbamy, bo kochamy!

Ta akcja to impuls. To zaproszenie, by w naszych głowach zapaliła się zielona lampka: „Hej, przecież dbanie o miasto jest fajne!”. Niech naszą codziennością stanie się zwrócenie uwagi dziecku, koledze, sąsiadce, że papierek lepiej wrzucić do kosza niż w trawę. Niech troska o Olsztyn stanie się naszym nawykiem.

Dziękuję – jesteście najlepsi!

Ogromne dzięki każdemu, kto był dziś z nami. Dzięki Wam wiem, że zmiana w Olsztynie już się zaczęła – i idziemy w dobrym kierunku. 🌿

Bo przecież, moi drodzy, jak mówi klasyk:

„Najlepszy czas, by zasadzić drzewo, był 20 lat temu. Drugi najlepszy jest właśnie teraz!”

Działajmy dalej! Bo Olsztyn to nasz dom, o który powinniśmy dbać wszyscy razem!

Uściski!

Sylwia Rembiszewska-Piątek

Justyna Sarna-Pezowicz

Piotr Pancer

Paweł Klonowski

Marcin Galibarczyk

Marta Kamińska

Katarzyna Faliszewska

Warmia i Mazury ruszają ze zdrowotną ofensywą! Dzieciaki na pierwszej linii… wzroku!

Znasz to uczucie, gdy świat nagle wyostrza zmysły, a mgła znika jak za dotknięciem magicznej różdżki? Już od kwietnia setki dzieci z Warmii i Mazur dostaną dokładnie taką szansę – dzięki nowemu, pionierskiemu programowi samorządu wojewódzkiego.

„Oczy szeroko otwarte” – szczęśliwsze dzieciństwo

Bezpłatne badania wzroku dla wszystkich dzieci w wieku od 6 do 9 lat. Brzmi dobrze? To teraz posłuchaj tego: nie potrzeba skierowania, dojazdów ani stresu. Specjaliści przyjadą pod dom – wystarczy przyprowadzić dziecko, usiąść wygodnie, aby… zobaczyć przyszłość wyraźniej!

Dzieciństwo powinno być kolorowe, a nie zamazane, jak źle ustawiona lornetka. Dobra ostrość wzroku to lepsza koncentracja, mniej problemów w szkole i zdecydowanie więcej pewności siebie. Samorząd województwa to wie, dlatego nie czeka na problemy, lecz atakuje je już w zalążku.

Maluszki i rodzice w centrum uwagi

Ale to jeszcze nie wszystko! Noworodki hospitalizowane w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie będą objęte szczególną troską. Specjalistyczne wsparcie psychologiczne i laktacyjne dla ich rodziców to prawdziwa rewolucja czułości.

Wyobraź sobie stres rodziców maluszka, który musi pozostać w szpitalu tuż po urodzeniu. Samorząd regionu Warmii i Mazur postanowił zamienić ten trudny moment w czas realnego wsparcia. Bo zdrowa rodzina to zdrowe społeczeństwo – proste równanie, którego wynik to prawdziwy sukces.

Zdrowa polityka to człowiek, nie Excel

Mój podziw dla Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego Marcina Kuchcińskiego, Dyrektora Departamentu Zdrowia Łukasza Łukaszewskiego i całego zespołu szpitala dziecięcego nie ma granic. To prawdziwi pionierzy zdrowotnej rewolucji w Polsce. Polityka zdrowotna to nie suche dane, ale historie ludzi – dzieci, rodziców, rodzin. Ich potrzeby, marzenia i bezpieczeństwo.

Jako dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Centrum Chorób Płuc i radna Olsztyna jestem dumna z tego, że nasz region wyznacza trendy, zamiast za nimi podążać. To prawdziwe mistrzostwo zdrowotnego świata!

Dlaczego warto?

Zdrowy wzrok u dzieci to inwestycja w przyszłość regionu. Dzieciaki, które widzą wyraźnie, szybciej czytają, łatwiej się uczą, lepiej się rozwijają. A troska o emocjonalne bezpieczeństwo rodziców? To cementowanie więzi, których wartość trudno przecenić.

Warmia i Mazury stały się polskim zagłębiem inspiracji zdrowotnych. Nie mówimy tu już o poprawkach, a o prawdziwej, odważnej zmianie. Bo nasze województwo inspiruje – i to na skalę całego kraju.

Szczegóły programu, harmonogram badań i wszystkie ważne informacje znajdziecie na stronie Urzędu Marszałkowskiego.

Warmia i Mazury – mój ukochany region, który patrzy w przyszłość… wyraźniej niż inni!

Ta strona używa plików cookies.
Polityka ciasteczek
Informacje o cookies
AKCEPTUJĘ